05/01/2014

Punta del Diablo i Santa Teresa, Urugwaj

Troszkę się zaniedbałam w pisaniu. Czas nadrobić zaległości.
Po sylwestrze postanowiłam przenieść się do Punta del Diablo i tym samym rozdzieliliśmy się z Sylvainem.
Podróż nie była, ani przyjemna ani krótka, więc zaczęłam się zastanawiać czy to ma sens. Jednak we dwoje dużo łatwiej się podróżuje. Trochę niepotrzebnej paniki, bo przecież jestem doświadczonym samotnym podróżnikiem. Znam hiszpański, mam pieniądze, jestem w bezpiecznym Urugwaju. Wystarczyło parę chwil, żebym złapała wiatr w żagle.
W Punta del Diablo czekał mnie parokilometrowy marsz z plecakiem i poszukiwanie hostelu, bo wszystko było porezerwowane. Szczęśliwie udało mi się znaleźć jedno wolne miejsce, ale tylko na jedną noc.Dobra, jutro się pomyśli :) Następnego dnia był niepisany warunek: jak nie znajdę hostelu w ciągu 30 minut, łapię autobus do Montevideo.
Całe szczęście się udało, ale też tylko na jedną noc. oki, plan, zwiedzanie i jutro trzeba ruszać na zachód. Szkoda, bo Punta del Diablo jest śliczne.
W hostelu poznałam cudownych ludzi z Argentyny: Cecilia aka Monona, Vicki, Jimena i Luis, Li, German. Dziewczyny i Chłopcy podróżowali oddzielnie i wszyscy razem przypadkowo byliśmy w tym samym pokoju.
Spędziliśmy niezapomniany wieczór w rytmach salsy i smaku Farnet - wielkiej dumy Argentyńczyków. Pierwsze wrażenie po spróbowaniu, tak jakbym piła syrop na kaszel haha
Jak tylko pomyślałam, że już następnego dnia mamy się rozstać robiło mi się smutno. Jak się okazało moi nowi znajomi również nie mieli miejsca na kolejne dni.
Ok, spontaniczna decyzja. Zostajemy w Punta i śpimy na hamakach :)
Noc była wyjątkowo zimna i na kolejne dni trzeba było wymyśleć coś bardziej praktycznego. Tak też przenieśliśmy się do Santa Teresa - przepięknego parku krajobrazowego, który niestety z pewnością bym pominęła gdyby nie moi nowi znajomi.
W Santa Teresa zostaliśmy na 2 noce w namiocie. Wspaniałe jedzenie przygotowane na ognisku (parrilla). Swieża ryba, wymarzone towarzystwo, smak Farnet. oj dużo się działo. Przepiękna plaża, ogromny kemping w lesie. Mam nowe imię: Pola. Więc: soy Pola de Polonia :)
Aż łza w oku mi się zakręciła, jak wyjeżdżałam po łącznie 4 nocach spędzonych z tymi wspaniałymi ludźmi.
Niedługo się spotkamy w Cordoba. Wstępny plan, zwiedzanie połnocy Argentyny po Patagonii.
Muchas gracias Amigos :)









No comments:

Post a Comment