07/05/2014

Huanchaco, Peru

Przykro było żegnać się z Anią po 2,5 tygodniach wspólnego wędrowania. Dosłownie wędrowania, bo razem przeszłyśmy Salkantay, Colca Kanion i Santa Cruz. Ruszyłam "nocnym" autobusem do Trujillo. O 5 rano jak dotarłam na dworzec spotkałam Adama z US i Jorka z Niemiec. Po dłuższych perturbacjach postanowiłam odpuścić sobie mega turystyczną Mancorę pełną przystojnych i opalonych surfingowców (ale dlaaaczego??). Na samą myśl o kolejnej pół nocnej podróży robiło mi się słabo. Poza tym kruchop u mnie z czasem, więc postanowiłam od razu uderzyć do granicy z Ekwadorem i czekając na nocny autobus spędzić relaksujący dzień w małym miasteczku nad oceanem - Huanchaco. Naganiacze do restauracji dosłownie się o nas pobili, ale razem z Jorkiem wybraliśmy jednak restaurację kolumbijską. Tak to ja mogę "zabijać czas", plaża, słoneczko, opalanie i szum oceanu. Przepiękny zachód słońca, chyba tym piękniejszy, że jeden z ostatnich przed wyprawą na biegun. Niestety wieczorkiem smutny powrót do rzeczywistości i syfny, nocny autobus do Aguas Verdes i Huaquillas.












No comments:

Post a Comment