07/02/2014

Ushuaia, Argentyna

Jestem w Ushuaia! Miasteczka najdalej wysuniętego na południe. Stąd już tylko 1000 km na Antarktykę. Tym razem niestety odpuszczam krainę lodu ze względu na finanse. Najtańszy parodniowy rejs z serii last minute kosztuje około 4.500 $.
Po 12 godzinach jazdy autobusem i płynięciu promem po cieśninie Magellana jestem w Ushuai - tzw. el fin del mundo. Dosłownie, Kasia na końcu świata. Ushuaia zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Miasteczko portowe położone nad kanałem Beagle jest bardzo przyjazne i troche jakby tak tu życie wolniej płynie. Dookoła góry 1.500 m.n.p.m. co wspaniale komponuje się z resztą wyspy. Zatrzymuję się w super hostelu, gdzie dodatkowo odczuwam zwolnione tempo życia. Trochę odpoczynku się należy.
Następnego dnia razem z Starr, Michaelem i Bennym wynajmujemy samochód i zwiedzamy: jezioro Bombilla, Margarita, park narodowy i lodowiec Martial. Jest naprawdę ładnie, ale trudno już o efekt wow po lodowcu Perito Moreno, parku Torres del Paine i Fitzroy. Wszystko się tu super komponuje i uzupełnia. Miałam zupełnie inne wyobrażenie końca świata :)
Kolejnego dnia odpoczynek i delektowanie się słoneczkiem w ten mroźny dzień.













2 comments: