20/12/2013

Florianopolis

Po dwoch relaksujacych nocach spedzonych na wyspie Ilha Grande, gdzie uczylam sie chodzic po linie, przenislismy sie do Florianopolis. Szczescie nadal nam nie dopisywalo i po 1,5 h spedzonej na promie okazalo sie, ze dostepne miejsca w autobusie sa dopiero za 9h... no coz, ciezkie zycie backpackera. Trzeba bylo wyjac nalesniki, czekolade i dzem i zaczac piknik przy dworcu.
Po 2h jednak ktos oddal swoj bilet i udalo nam sie wyruszyc o 15 do Sao Paolo. Postanowilismy odpuscic sobie Sao Paolo i od razu ruszyc na poludnie. I tak po kolejnym parogodzinnym autobusie do Kurytyby i kolejnym do Florianopolis udalo nam sie wreszcie dotrzec na wyspe.
Na ostatnim odcinku poznalam Luana, Brazylijczyka wyjatkowo dobrze mowiacego po angielsku. ostani rok spedzil w Nowej Zelandi. Ma dosyc ciekawa taktyke: kupuje bilet z rocznym wyprzedzeniem i trudno, niech sie wali i pali, na bank danego dnia wylatuje, nie ma miejsca na sentymenty czy wahania...

Luan podwiozl nas do hostelu, co bylo wyjatkowo mile po 30h podrozy autobusami. Pierwszy wieczor zakonczyl sie nic nie robieniem. Kolejnego dnia wypozyczylismy rowery zeby pozwiedzac wyspe. Dzis, za chwilke bierzemy skuter.

Oj ciezke to moje zycie :)




No comments:

Post a Comment