28/06/2014

Bjornoya, Norwegia

W Skjervoy czeka na nas miła niespodzianka, że dołączy do nas druga łódka z załogą z Kanady, którą mój kapitan poznał rok wcześniej żeglując w okolicach Lofoten. Dla mnie jest to szczególnie dobra wiadomość, bo jakoś tak „w kupie raźniej”. Świadomość, że podczas parodniowego pasażu po Morzu Barentsa, druga łódka znajduje się parę/paręnaście mil od nas sprawia, że czuję się trochę bezpieczniej. We wtorek (24.06) po sprawdzeniu wszystkich instrumentów, uzupełnieniu zapasów i solidnej owsiance wyruszamy na 2,5 dniowy pasaż do Bjornoya (czyli Misiowej Wyspy). Mamy do przepłynięcia 291 mil morskich. Z prognozy wynika, że na początku niestety będzie nam wiało prosto w dziób, ale przynajmniej bez sztormów i opadów. W sumie to nie taki diabeł straszny. Całkiem dobrze nam idzie zamiana na wachcie i nawet udaje mi się sporo spać, chociaż buja jak cholera. Zimno, mokro, ale widoki nieziemskie. Pierwszy raz w życiu widziałam pełną tęczę na horyzoncie. A do tego słodziakowe delfiny płynące obok naszej łodzi. Niestety zdjęcia tęczy brak, ponieważ jak z tytułu Faktu: Nie zrobiła zdjęcia, bo trzymała ster J

Bjornoya jest bezludną wyspą, gdzie raczej nie ma co liczyć na ładną pogodę. Jak dopływamy to zza mgły wyłaniają się strome klify i atmosfera trochę jak z Tolkiena. Robi to naprawdę ogromne wrażenie. Zmęczeni kotwiczymy w Sorhamna razem z Milviną Kanadyjczyków (Pen, Denis`em, Helen i Neil`em). Następnego dnia kolejna miła niespodziana: niebieskie niebo i słoneczko, więc po pycha plackach u Kanadyjczyków ruszamy na ląd. Tę niewielką wyspę (20 km na 15 km) odwiedza jedynie paręset osób rocznie, a na północy znajduje się norweska stacja meteorologiczna. Przecudowne widoki na dziewicze góry i ku memu zaskoczeniu zieloną „trawę”. Mchy i słodkie, małe różowe kwiatki Saxifrage (Skalnica). Możemy też poobserwować przeróżne śliczne ptaki: (Little Auk) Alczyki, (Kittiwake) Rissa, Puffin (Maskonur), Guillemot (Nurzyki). Nie wiem, jak one biedne żyją w tak ciężkich warunkach klimatycznych, chociaż pogoda wyjątkowo dopisuje.. Niby lato, ale jednak Arktyka i to już dosyć zaawansowana. Zapada decyzja o płynięciu na Spitsbergen już następnego dnia, ponieważ prognoza pogody brzmi zachęcająco. Bjornoya to taki mały przedsmak dalszej części Svalbard`u. Już nie mogę się doczekać aż zobaczę Misia J














No comments:

Post a Comment