01/04/2014

Rurrenabaque, Boliwia

Do rana znalazł się mój plecak, ale niestety za to odwołano moją wyprawę ze względu na strajki i złe warunki pogodowe. No cóż mam zrobić, czeka mnie kolejny ciężki dzień nad basenem :p Kolejnego dnia, znowu szczęście nie dopisuje, ale poznaję super fajną Emme z Irlandii i wspólnie czekamy na start.
W końcu 4. kwietnia ruszamy na Pampas, po drodze mijając Reyes i Santa Rosa. Najpierw 4h po bardzo wyboistej i zakurzonej drodze gdzie ze 3 razy się zakopujemy i ledwo oddychamy. Po czym przenowimy się na rzekę Yacuma, która będzie naszym domem na kolejne kilka dni. W naszym domku nad rzeką przez podłogę widać aligatora, więc jest rześko, nie planuję wychodzić w nocy na siusiu :p
Wieczorem ruszamy na nocne safari, świecenie latarką i wynajdywanie świecących oczów kajmanów, aligatorów i innych stworzej jest całkiem mocnym przeżyciem. Cała frajdę psują nam komary mordercy, które dosłownie nas zjadają przez ubranie, ani spray deet 50 ani dlugi rękaw nic nie dają. Przez kolejne dni podziwiamy całą masę przepięknych ptaków, żółwi, małp, delfinów itd. Pierwszy raz w życiu łowię piranię, które wieczorem jemy na kolację. Tam gdzie są delfiny nie ma piranii i aligatorów (przynajmniej teoretycznie) więc wskakujemy do rzeki. Przecudowne miejsce i z całego serca polecam, niestety po tym raju czeka mnie ponad 20h podróż autobusem do La Paz. Całe szczęście podróżuje ze mną Paige i Lewis z UK, więc coś się dzieje. Autobus psuje się i zakopuje pare razy, ale to chyba nikogo nie dziwi.

 


















2 comments:

  1. Uwielbiam Twoje relacje - całkowicie inny świat :)

    ReplyDelete
  2. Didn't realize you did make it to the Amazon, too!!!

    ReplyDelete