19/04/2014

Machu Picchu via Salkantay, Peru

Sporo przed świtem wyruszamy w trasę. Po ok 2 czy 3 godzinach docieramy do Mollapata, skąd rozpoczynamy trekking. Okazuje się, że w naszej grupie jest aż 6 osób z Polski, Ania która mieszka w Edynburgu i podróżuje już od 6 miesięcy po Brazylii, Boliwii i Peru oraz 2 małżeństwa: Ania z Grzesiem i Ola z Sebastianem, którzy mieszkają w Norwegii. Oprócz nas są Phillip z Teksasu, Caira i Caren z Irlandii, Sylvaina i Nicolas z Urugwaju i Bruna z Brazylii. Nasz przewodnik Miguel ze względu na większość Polaków nazwał naszą grupę "Na zdrowianie" i tak sobie zaczynamy 5 dniową wędrówkę w stronę Machu Picchu. Pierwszego dnia idziemy około 19 kilometrów głównie pod górę. Widoki przepiękne i super towarzystwo sprawiają, że te 8 godzin wędrówki mija szybko i bardzo przyjemnie.
Drugi dzień trekkingu jest najtrudniejszy. Pobudka sporo przed 5 rano, ale w królewskim stylu z herbatką podaną do namiotu. Pycha śniadanko i ruszamy. Najp[ierw dosyć mocne 4 godziny w górę aż do 4.600 metrów, później kolejne 6 godzin w dół. Ciężki dzień, ale wokoło przepiękne widoki na ośnieżony szczyt Salkantay. Wszyscy padają około 20. Kolejne dni są już troszkę bardziej z górki i tak dnia trzeciego wędrujemy już tylko 6 godzin i popołudnie spędzamy na gorących źródłach w Santa Teresa. Zasada obowiązkowa: wszyscy muszą wziąć prysznic przed wejściem do wody... jakby nie patrzeć po 3 dniach nie grzeszymy czystością :p Źródła są przecudowne z wspaniałymi widokami. Moje obolałe stawy i mięśnie wreszcie mogą troszkę odpocząć. Wieczorem mamy ognisko i małą imprezę. Wszyscy grzeczni i spokojni, bo następnego dnia znowu trzeba wędrować. Całą Polska ekipa decyduje się następnego dnia ruszyć na Canopi i tym samym obciąć 2h trasy. Ja już wcześniej zjeżdzałam na linach w Kolumbii, ale to Zip line tutaj jest naprawdę super ekstra. Najdłuższe ma długość 800 metrów i zawieszone jest ponad 1000 metrów nad doliną, robi wrażenie. Fajnie tak sobie polatac :) Jeszcze tylko 2,5 godziny trekkingu od Hydroelektrowni do Aguas Calientes i można się przygotowywać na Machu Picchu. Trasa prowadzi dookoła góry i daje to fajny przedsmak przed kolejnym dniem, gdyż już widać zarysy ruin. Relaksujący wieczór w mega turystycznym Aguas Calientes, które mimo milionów turystów wygląda jak z innej epoki, chaos nieziemski i jakoś tak mało przytulnie tam. Kolejna pobudka o 4 rano. O 5 czekaliśmy już pod dolną bramą i od razu po otwarciu ruszyliśmy na górę. Wow, wejście nie należy do łatwych. Bardzo strome i wysokie schody pokonujemy w ciągu ok 50 minut (jest nieźle, bo oficjalny czas na wejście to około 1.20 h). Na górze dosłownie płyniemy. Pierwsze 2 godziny mamy zwiedzanie z przewodnikiem a później hulaj dusza piekła nie ma. Machu Picchu robi ogromne wrażenie zwłaszcza jak się zrozumie cały zamysł konstrukcji. Wybieramy się na szczyt Puenta del Sol, skąd możemy podziwiać widok na ruiny z góry. Padnięci wracamy do Aguas Calientes, gdzie parę godzin musimy czekać na transport do Cusco. Było pięknie i cudownie. Wyprawa zorganizowana na 5+, grupa przesuper i szkoda, że tak krótko...






















1 comment:

  1. No i spełniłaś moje marzenie, zawsze chciałam zobaczyć Machu Picchu :)

    ReplyDelete