W Skjervoy czeka na nas miła niespodzianka, że dołączy do
nas druga łódka z załogą z Kanady, którą mój kapitan poznał rok wcześniej
żeglując w okolicach Lofoten. Dla mnie jest to szczególnie dobra wiadomość, bo
jakoś tak „w kupie raźniej”. Świadomość, że podczas parodniowego pasażu po
Morzu Barentsa, druga łódka znajduje się parę/paręnaście mil od nas sprawia, że
czuję się trochę bezpieczniej. We wtorek (24.06) po sprawdzeniu wszystkich
instrumentów, uzupełnieniu zapasów i solidnej owsiance wyruszamy na 2,5 dniowy
pasaż do Bjornoya (czyli Misiowej Wyspy). Mamy do przepłynięcia 291 mil
morskich. Z prognozy wynika, że na początku niestety będzie nam wiało prosto w
dziób, ale przynajmniej bez sztormów i opadów. W sumie to nie taki diabeł
straszny. Całkiem dobrze nam idzie zamiana na wachcie i nawet udaje mi się
sporo spać, chociaż buja jak cholera. Zimno, mokro, ale widoki nieziemskie.
Pierwszy raz w życiu widziałam pełną tęczę na horyzoncie. A do tego słodziakowe
delfiny płynące obok naszej łodzi. Niestety zdjęcia tęczy brak, ponieważ jak z
tytułu Faktu: Nie zrobiła zdjęcia, bo trzymała ster J
Bjornoya jest bezludną wyspą, gdzie raczej nie ma co liczyć
na ładną pogodę. Jak dopływamy to zza mgły wyłaniają się strome klify i
atmosfera trochę jak z Tolkiena. Robi to naprawdę ogromne wrażenie. Zmęczeni
kotwiczymy w Sorhamna razem z Milviną Kanadyjczyków (Pen, Denis`em, Helen i
Neil`em). Następnego dnia kolejna miła niespodziana: niebieskie niebo i
słoneczko, więc po pycha plackach u Kanadyjczyków ruszamy na ląd. Tę niewielką
wyspę (20 km na 15 km) odwiedza jedynie paręset osób rocznie, a na północy
znajduje się norweska stacja meteorologiczna. Przecudowne widoki na dziewicze góry
i ku memu zaskoczeniu zieloną „trawę”. Mchy i słodkie, małe różowe kwiatki
Saxifrage (Skalnica). Możemy też poobserwować przeróżne śliczne ptaki: (Little
Auk) Alczyki, (Kittiwake) Rissa, Puffin (Maskonur), Guillemot (Nurzyki). Nie
wiem, jak one biedne żyją w tak ciężkich warunkach klimatycznych, chociaż
pogoda wyjątkowo dopisuje.. Niby lato, ale jednak Arktyka i to już dosyć
zaawansowana. Zapada decyzja o płynięciu na Spitsbergen już następnego dnia,
ponieważ prognoza pogody brzmi zachęcająco. Bjornoya to taki mały przedsmak
dalszej części Svalbard`u. Już nie mogę się doczekać aż zobaczę Misia J
No comments:
Post a Comment