Tadam, wiem wiem rychło w czas, ale nie ukrywam, że nie
było łatwo…
Minęło już ponad 1,5 roku od mojej wspaniałej wyprawy i
mimo, że mój „Wanderlust” był nieco karmiony, teraz powróciła wena i potrzeba
ponownego skupienia się na podróżach.
Zanim wyruszę na nową wyprawę postanowiłam podsumować te
paręnaście ostatnich miesięcy mojego „ zwyczajnego” życia. Zwyczajnego w
cudzysłowie oczywiście, bo ani tak do końca zwyczajne nie było, ani nie
chciałabym, żeby słowo zwyczajne miało wydźwięk pejoratywny.
Ostatnie miesiące podróży spędziłam w jedynym w swoim
rodzaju miejscu: Svalbardzie, które jest wyjątkowo hermetycznym środowiskiem.
Najlepszym przykładem może być, że w Polskiej Stacji Polarnej Hornsund
spotkałam mojego znajomego, a po powrocie z Longyearbyen dostałam w prezencie
od mojego serdecznego kolegi Szymona książkę Ilony Wiśniewskiej pt. „Białe”.
Ilonę miałam okazję poznać osobiście, tak jak i wielu
innych bohaterów książki. Spędziłam parę wieczorów z Krysią, Królikiem czy
Marcinem. Poznałam cała masę kolegów z budowy akademika z Michałem i Jorge na
czele, którzy mi bardzo pomogli. Zabawny jest fakt, że w Longyearbyen alkohol
kupuje się na kartki a ceny w barze są co najmniej z kosmosu. Ja miałam kartki
i aż 2 tygodnie do wylotu, więc poznałam wszystkich mieszkańców tego
niewielkiego miasteczka. Na Spitsbergenie wszyscy się znają, szanują i pomagają
sobie. Kiedyś tam wrócę i znowu popatrzę daleko daleko za horyzont z Cukrowej Góry :) no i obiecuję nadrabiać zaległości...
No comments:
Post a Comment